Kompromis dla Stinktpinklera: siusiu na kolanach
Po opiece rodzicielskiej i przeprowadzce do mojego pierwszego mieszkania miałem problem z samodzielnym czyszczeniem toalety przez resztę życia.
Każdy mężczyzna docenia przewagę stojącego wizjera: rzecz dzieje się szybko. Bez skomplikowanego rozbierania i układania ubrań. Tylko stabilne i gotowe.
Cóż, to dotyczy samo-odpowiedzialnego kawalera, oczywiście tylko na chwilę. Zaoszczędzony czas jest następnie tracony podczas czyszczenia oparcia deski sedesowej. Doszedłem więc do kompromisu, który nadal dotyczy mnie 20 lat później: siusiu w kolanach.
Dwie zalety są ze sobą połączone: czas potrzebny na biznes jest krótszy od stojącego wizjera i spryskany krótką ścieżką strumienia i nic, sedes pozostaje czysty.
Istnieją dwa ograniczenia:
1. Musisz sięgać kolan z niezbędnymi częściami ciała ponad krawędź toalety.
Po drugie: wskazówka nie dotyczy oczywiście pubów, toalet na dworcach kolejowych ani innych podejrzanych lokalizacji, w których wracałby piękny czas zaoszczędzony na czyszczeniu spodni.
Tak więc zakres zastosowania ogranicza się do domowej „lokalizacji” i innych czystych / prywatnych toalet.